sobota, 3 grudnia 2011

Historia powstania złotego znicza.

Od początku XII wieku ulubioną rozrywką czarodziejów i czarownic było polowanie na znikacza. Złoty znikacz jest dziś gatunkiem chronionym, ale w owych czasach występował powszechnie w całej północnej Europie, choć mugole rzadko go widywali, ze względu na jego dużą szybkość i zdolność ukrywania się. Małe rozmiary znikacza, w połączeniu z jego wyjątkową zwinnością w powietrzu i umiejętnością wyprowadzania w pole drapieżników, sprawiały, że był bardzo trudnym łupem. Ten, kto złowił zniakcza, zyskiwał powszechną sławę. Dwunastowieczna tkanina ścienna, przechowywana w Muzeum Quidditcha, ukazuje grupę czarodziejów polujących na znikacza gołymi rękami. Często- co również znalazło wyraz na owej tkaninie- znikasz ulegał zmiażdżeniu w dłoniach żądnego sławy łowcy. Prawa część tkaniny ukazuje czarodzieja, któremu udało się schwytać złotego ptaszka i który w nagrodę otrzymuje worek złotych monet. Polowanie na znikacza było sportem wysoce nagannym. Każdy przyzwoity czarodziej musi kategorycznie potępić uśmiercanie tych nieszkodliwych ptaszków dla samej rozrywki. Co więcej, polowanie na znikacza odbywało się zwykle w biały dzień, co dawało mugolom wyjątkową sposobność do zobaczenia czarodziejów i czarownic latających na miotłach. Istniejąca wówczas Rada Czarodziejów nie była jednak w stanie ograniczyć popularności tego sportu- wydaje się zresztą, że sama nie widziała w nim niczego zdrożnego, jak zaraz zobaczymy. Drogi rozwoju quidditcha i łowów na znikacie zbiegły się w 1269 roku, podczas gry, w której brał udział m przewodniczący Rady Czarodziejów, Barberus Bragge. Dowiadujemy się tego z relacji naocznego świadka, zamieszczonej w liście pani Modesty Rabnott z Kentu do jej siostry Prudencji, mieszkającej w Aberdeen (również ten list można zobaczyć na wystawie w Muzeum Quidditcha). Według pani Rabnott, Bragge przyniósł na mecz klatę ze znikaczem i oznajmił graczom, że ten, kto złapie ptaszka w trakcie gry, otrzyma sto pięćdziesiąt galeonów. Pani Rabnott opisuje co się potem wydarzyło:

Gracze natychmiast wzbili się w powietrze, zapominając
o kaflu i uchylając się przed posokami. Obaj obrońcy
porzucili kosze i przyłączyli się do łowów. (Biedny mały
znikacz miotał się rozpaczliwie nad polem gry, ale zebrani
wokół niego czarodzieje nie pozwalali mu uciec, miotając
w niego zaklęciami odpychającymi. (Dobrze wiesz, Pruniu,
jaki jest mój stosunek do polowania na znikacze i do czego
jestem zdolna, kiedy puszczą mi nerwy. Wybiegłam na pole
gry i wrzasnęłam: “Mości przewodniczący, to już nie jest
gra! Pozwólcie uciec temu biednemu ptaszkowi
i rozpocznijcie szlachetną grę w cuaditcha, którą wszyscy
przyszliśmy oglądać!" I wyobraź sobie, Pruniu, ten
nieokrzesaniec tylko się roześmiał i cisnął we mnie pustą
klatką! No, tego już było za wiele. Krew mnie zalała.
Kiedy biedny mały znikacz przelatywał obok, mnie, rzuciłam
zaklęcie przywołujące. Wiesz, że jestem w tym dobra, a trafić
było mi łatwiej, bo nie siedziałam na miotle. (Ptaszek, wpadł
mi prosto w ręce. Wepchnęłam go za dekolt i dałam drapaka.
No cóż, w końcu mnie złapali, ale zdążyłam przedrzeć
się przez tłum i wypuścić znikacza. Bragge był naprawdę
wściekły i przez chwilę lękałam się, że skończę jako rogata
ropucha, albo jeszcze gorzej, ale jego doradcy zdołali go
uspokoić i ukarano mnie tylko grzywną za przerwanie gry.
Dziesięć galeonów! Oczywiście nigdy w życiu nie miałam
dziesięciu galeonów, no i straciłam swój stary dom.
Tak, więc wkrótce przybędę i zamieszkam u Ciebie. Całe
szczęście, że nie zabrali mi hipogryfa. I powiem Ci,
Pruneczko, że gdybym tylko miała prawo głosowania, to
ten Bragge nie mógłby liczyć na mój głos.
Twoja kochająca siostra
Modestasa

Dzięki swojej śmiałej interwencji pani Rabnott uratowała życie jednemu znikaczowi, ale nie mogła uratować wszystkich. Pomysł przewodniczącego Bragge'a zmienił na zawsze charakter quidditcha. Wkrótce podczas każdej gry zaczęto wypuszczać z klatek złore znikacze i utarło się, że jeden gracz w każdej drużynie, zwany łowcą, miał za zadanie wyłącznie schwytanie ptaszka. Śmierć znikaczy kończyła mecz, a drużyna owego łowcy otrzymywała dodatkowe sto pięćdziesiąt punktów, na pamiątkę owych stu pięćdziesięciu galeonów, które obiecał Bragge. Stało się też zwyczajem, że zgromadzony wokół pola gry tłum przy pomocy zaklęć odpychających nie pozwalał znikaczowi uciec. W połowie następnego stulecia złotych znikaczy było już tak mało, że Rada Czarodziejów, której przewodniczyła wówczas o wiele bardziej światła Elfrida Clagg, uczyniła te ptaszki gatunkiem chronionym, zabraniając zarówno zabijania ich, jak i wykorzystywania w quidditchu. W Somerset utworzono Rezerwat Znikaczy imienia Modesty Rabnott. Wtedy też zaczęto gorączkowo poszukiwać czegoś, co zastąpiłoby znikacza podczas meczów quidditcha. Wynalezienie złotego znicza przypisuje się czarodziejowi Bowmanowi Wrighrowi z Doliny Godrika. Podczas gdy wszystkie drużyny w całym kraju próbowały znaleźć innego ptaka, który by zastąpił znikacza, Wright, wytrawny zaklinacz metałi, postawił sobie zadanie stworzenie piłki naśladującej zachowanie i cechy znikacza. I udało mu się to, sądząc po stosie pergaminów odnalezionych po jego śmierci (obecnie są w posiadaniu prywatnego kolekcjonera), zawierających listy zamówień z całego kraju. Złoty snitch, jak nazwał Bowman swój wynalazek, był piłeczką wielkości orzecha włoskiego i ważył dokładnie tyle, ile znikacz. Jego. srebrne skrzydełka poruszały się ruchem obrotowym, jak skrzydła znikacza, co pozwalało mu na błyskawiczną zmianę kierunku lotu z szybkością i precyzją jego żywego prototypu. W przeciwieństwie do znikacza, został jednak tak zaczarowany, by zawsze pozostawał w obrębie pola gry. Można powiedzieć, że wynalezienie złotego znicza zakończyło proces, który rozpoczął się trzysta lat wcześniej na moczarach Queerditch. Narodziła się gra czarodziejów, którą dzisiaj znamy jako quidditch.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz